Wysłane przez NK w
Co zrobić z działką leśną, by za cenę kilkuset tysięcy złotych nie pozostać właścicielem kawałka lasu, gdzie co najwyżej można zbierać przysłowiowe podgrzybki?
Wobec braku jakichkolwiek sygnałów o zamiarze przystąpienia przez miasto (gminę) do prac nad uchwalaniem planu, drogi postępowania są dwie:
• albo należy zmienić klasyfikację gruntu,
• albo zmusić urzędników do przestrzegania przepisów prawa.
Zmiana klasyfikacji gruntu to droga niezwykle żmudna i męcząca, nieraz kilkuletnia, ale chyba skuteczniejsza niż drugie rozwiązanie. W budżecie miasta co roku pewne środki przeznaczane są na aktualizację oznaczenia użytków gruntowych. Zwykle dotyczy ona działek rolnych, rzadziej leśnych. W przypadku działek leśnych najważniejsze są następujące fakty:
• działka leśna nie jest objęta planem urządzania lasu; większość działek leśnych w np. Choszczówce czy Białołęce Dworskiej „podpada” pod taki plan i to niestety blokuje dalszą procedurę; szczęśliwie plan ten wygasa z końcem 2011 roku, a nowy nie został jeszcze przygotowany;
• teren, na który działka jest położona, studium przeznacza pod zabudowę, gospodarka leśna na takiej działce nie ma zatem sensu;
• działka leży przy drodze publicznej, w bezpośrednim sąsiedztwie zabudowy, ma zapewniony dostęp do mediów;
• działka ma niewielką powierzchnię.
O to, by działka została poddana procesowi weryfikacji poprawności oznaczenia w ewidencji gruntów należy starać się w wydziale geodezji i nie wolno zrażać się odmowami urzędników. Znam przypadki osób, które po siedmiu odmowach, wykorzystując siłę perswazji, uzyskały po dwóch latach starań zmianę oznaczenia użytku. A co mam na myśli mówiąc o drugiej drodze postępowania? Otóż ustawa o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym dopuszcza wydanie warunków zabudowy dla terenu leśnego, o ile w poprzednim planie był on przeznaczony pod budownictwo. I tak na przykład tereny Choszczówki były objęte planami z lat 1969, 1982, 1992. Wydział architektury od niedawna twierdzi jednak, że radni uchwalający te dawne plany złamali prawo i zrobili to bez wymaganej zgody wojewody. Obecni urzędnicy mają dziś misję naprawienia szkód sprzed lat i odmawiają wydania warunków zabudowy dla działek leśnych, choć po 2003 roku, kiedy plan z roku 1992 wygasł wydano wiele warunków zabudowy wyłącznie na podstawie indywidualnych zgód wydawanych przez Wojewodę Mazowieckiego. O takie zgody organ I instancji wnioskował sam i tylko on miał takie prawo o to wnioskować.
Dlaczego w jednych sprawach wnioskowano, a dziś w innych nie, choć przepisy prawa się nie zmieniły? Dlaczego, jeśli pojawiają się wątpliwości, Prezydent Miasta rozstrzyga je na niekorzyść obywatela, z całkowitym lekceważeniem jego żywotnego interesu i to w sytuacji, gdy wydanie warunków zabudowy nie naruszy niczyich interesów, gdyż teren od dziesięcioleci jest przeznaczony pod zabudowę? Właściciele kilku działek leśnych, którzy wystąpili o wydanie warunków zabudowy i oczywiście ich nie otrzymali, nie zrażeni tym faktem, odwoływali się najpierw do SKO, a gdy i tu napotkali barierę, pisali obszerne odwołania do WSA. I co ciekawe sąd we wszystkich znanych mi przypadkach wydał wyroki korzystne dla właścicieli działek.